09/07/2020

29 myśli o życiu w Szkocji

Z okazji moich 29 urodzin, postanowiłam skopiować format Riennahery i zaprezentować listę moich luźnych przemyśleń związanych z życiem w Szkocji. W liczbie 29, ma się rozumieć. Co można śmiało traktować jak rozwinięcie tego tekstuA dla planujących wycieczkę do Edynburga, polecam poczytać co Warto w Edim.


1.   Dom z wyboru
Trochę mi zajęło zanim tę myśl oswoiłam, ale pierwszy raz od czasów studiów widzę siebie w jednym miejscu przez kolejne dwa, trzy, pięć, a może nawet dziesięć lat i wcale nie chce mi się z tego powodu płakać. Wręcz przeciwnie, ta myśl mnie ekscytuje. Takiego silnego poczucia, że to moje miejsce, moi ludzie i mój dom, w stosunku do miejsca w którym się nie wychowałam, jeszcze w życiu nie odczuwałam. I pozwalam mu kwitnąć.

2.  Szkocja a Anglia
Studiując filologię angielską, nigdy bym nie pomyślała, że moja miłość do Anglii kiedykolwiek zmaleje, ale w miarę jak rośnie mój staż życia w Szkocji, atrakcyjność Anglii wprost proporcjonalnie maleje. Ot, wdarła się na me włości szkocka mentalność, którą ostatnimi czasy podsyca pandemia, bo jak Nicoli słuchać mogę długo, tak Borys doprowadza mnie do szału po minucie. Też jestem za niepodległością.

3.  Edynburg a Londyn
Wspominałam już o tym tutaj i tutaj: trudno w ogóle te dwa miasta porównywać, ale o ile Londyn wciąż darzę dużym uczuciem, to jednak z Edynburgiem jestem gotowa budować stały związek. Jego rozmiar, tempo, absolutne piękno i prowincjonalność odpowiada mi znacznie bardziej niż zgiełk i pośpiech Londynu.


4.  Royal Family
To jedna z tych rzeczy, która niezmiernie mnie fascynuje: nie do końca to pojmuję i może nawet nie do końca popieram, ale jednocześnie coś mnie w tym urzeka. To tak jakby od stuleci nie zmieniło się tutaj nic, podczas gdy zmieniło się absolutnie wszystko.

5.  Podziały społeczne
O ile rodzina królewska potrafi mnie rozczulić, tak podziały społeczne (głęboko w podświadomości Brytyjczyków zakorzenione) już tylko mnie smucą. Świetny tekst na ten temat napisała Riennahera, więc tam też was odsyłam.

6.  Wiatr
To że w Szkocji ciągle pada jest bzdurą totalną i o tym też już niejednokrotnie pisałam: twoim wrogiem na szkockiej ziemi jest przede wszystkim wiatr, który osobiście pokochałam. Co prawda w zestawieniu z deszczem wciąż stanowi mojego wroga, ale lata bez tego przyjemnego podmuchu już sobie wyobrazić nie mogę. Nie mówiąc już o tych prujących po niebie chmurach, które nigdzie nie są równie piękne!


7.  Haar
Szerzej o tej ciężkiej, mokrej, nadmorskiej mgle pisałam tutaj. Jest w niej coś absolutnie magicznego: jednocześnie niesamowicie klimatycznego jak i lekko przerażającego, uderzająco znajomego i zaskakująco obcego. Uwielbiam te mgliste, melancholijne poranki.

8.  Small talk
Nie lubię owijać w bawełnę i zdecydowanie preferuję poważne tematy, więc byłam przekonana, że ten wszechobecny small talk będzie mnie doprowadzał do szału, a ostatecznie bardzo się z nim polubiłam. To taka codzienna, niezobowiązująca życzliwość, która potrafi „zrobić dzień”. Nie będę ukrywać: Szkocja pod wieloma aspektami nauczyła mnie w ludzi.

9.  Uprzejmość
Szkocka uprzejmość jest godna naśladowania i bardzo bym sobie życzyła, żeby występowała na całym globie. Jest jednak jeden aspekt tej uprzejmości, który utrudnia mi życie: moja szczerość i bezpośredniość jest tu odczytywana jako kompletny brak taktu, nierzadko jak obelga. Nie zliczę ile razy moje zwykłe, grzeczne, zachowawcze (przynajmniej w moim odczuciu) maile spotkały się z odpowiedzią pod tytułem: zgadzam się ze wszystkim co napisałaś, ale sposób w jaki to przedstawiłaś… no niestety, wciąż nie potrafię słodko pierdzieć.


10. Przepraszanie
Jestem przekonana, że sorry to najbardziej nadużywana fraza w tym kraju. Jest już tak bardzo wyświechtana i powszechna, że nikt z jej nadużywania nie zdaje sobie sprawy. Tu się podświadomie przeprasza za wszystko, wszystkich, bez przerwy. To niemal jak oddychanie.

11.  Szkocka skąpość
Mówi się „skąpy jak Szkot”. Początkowo wydawało mi się, że to największa bzdura na świecie, bo oni są przecież tacy szczodrzy! Ale potem zaprzyjaźniłam się z niejaką dwójką i zdanie zmieniłam: jest w tym sporo prawdy. Nie jest to co prawda skrajna, samolubna skąpość, tylko taki trochę spryt: jakby to rozegrać, żeby zarobić więcej, wydać mniej i coś przy tym zaoszczędzić. To umiejętność, którą cenię.

12. Powściągliwość
Wyciągnięcie pewnych informacji (zdawałoby się, że niewinnych) z niektórych osobników graniczy tutaj z cudem. Chcesz się zorientować co tak naprawdę myślą czy czują? Ha, zapomnij. Jeśli o butelkowanie i represjonowanie własnych uczuć, traum i emocji chodzi – Brytyjczycy naprawdę wiodą prym. Zupełnie mnie już nie dziwi, dlaczego Ishiguro całe książki o tym pisze.


13.  Scones
Kto był w UK a jeszcze sconeów nie próbował: polecam nadrobić. Nie pamiętam gdzie pierwszy raz je jadłam (pewnie w Londynie), ale to jeden z sztandarowych deserów do popołudniowej herbatki lub ploteczek przy kawce. Najlepiej cynamonowe, z rodzynkami lub żurawiną, z clotted cream i truskawkową lub malinową marmoladą na wierzchu. Palce lizać!

14. Junkies
Jak oglądaliście Trainspotting, to macie pewne pojęcie o czym mowa. Turyście niespecjalnie rzucają się w oczy, ale mieszkańcom już tak. Szczególnie że z jakiegoś powodu są to też ludzie o najbardziej donośnym głosie w całym mieście. Głośniejszych bezdomnych jeszcze nigdzie nie spotkałam. Na szczęście w dużej mierze są nieszkodliwi.

15. Alkohol
Sporu o to kto więcej pije (Szkoci czy Polacy) nigdy nie udało się nam rozwiązać, więc ogłosiliśmy remis. Wkurzająca jest w Szkocji prohibicja (o której notorycznie zapominam, wsadzając piwo na promocji do koszyka przed 10 rano), ale fantastyczna jest możliwość spożywania alkoholu w miejscach publicznych gdy pogoda dopisuje (szkoda tylko że niektórzy Szkoci dostają wtedy małpiego rozumu…). Ponadto Szkocja jest ojczyzną świetnego ginu, wyśmienitej whisky i pysznego piwa. Moi przyjaciele potwierdzą: Innis&Gunn kochamy wszyscy bardzo!


16. Highlands
Krótko i na temat: wszystko dobre co słyszeliście o highlandsach jest prawdą. Nieważne czy pada czy świeci słońce, widoki zapierają dech w piersiach! Prawdziwa magia!

17. Haggis
Rozumiem, że kogoś może to odrzucać, bo mnie też na początku odrzucało, ale odkąd się przełamałam, haggis, neeps and tatties jest jednym z moich ulubionych dań! Dobra jest też haggis lasagne (serio). Może powinnam w końcu dać szasnę polskiej kaszance…

18. Kurki na wodę
Z tym zgodzi się chyba każdy: oddzielne kurki na gorącą i lodowatą wodę to poroniony pomysł. Rozumiem, że to pozostałość po innych czasach, ale dlaczego jeszcze tego nie skorygowano pozostaje dla mnie tajemnicą.


19. Ruch lewo-stronny
Umówmy się: zanim pierwszy raz wsiadłam do auta (jako kierowca) po lewej stronie jezdni, byłam przerażona. Niesłusznie: dziś lewa strona jest jedyną słuszną, a prowadzenie auta po Szkocji stresuje mnie o wiele mniej niż po Polsce. Jedynym wyjątkiem są single-track roads, które przyprawiają mnie o palpitacje serca, ale że zazwyczaj prowadzą przez niesamowite widoki z każdej strony i do cudownych miejsc, szybko im wybaczam.

20. Służba zdrowia
Nie każdy wie, że w Szkocji (póki co) recepty wypisywane są za darmo. Problematyczne jest jednak to, że diagnostyka pozostawia wiele do życzenia: na większość dolegliwości narodowym lekiem jest paracetamol. Często też nie ma szans na konkretny lek, bo darmowymi receptami, rzecz jasna, rządzą korporacje i przepisują ci cokolwiek wyjdzie im taniej. Ale przynajmniej dostęp do lekarza pierwszego kontaktu wydaje mi się sprawniejszy: dużo można załatwić online lub przez telefon, a i wizyta tego samego dnia zazwyczaj nie wymaga szczególnego wysiłku. Problem pojawia się, gdy potrzebujesz zobaczyć specjalistę.

21. Nigdy nie zrozumiem golfa. Ani rugby.
No za żadne skarby nie jestem w stanie pojąć ich rzekomej atrakcyjności. Próbowałam kiedyś dać sobie rzecz wytłumaczyć zagorzałym graczom i fanom: nic mi to nie rozjaśniło, wręcz przeciwnie. Golf i rugby pozostają dla mnie czarną (i zupełnie mnie nie interesującą) magią.


22.  Zaaranżowane kościoły
Jedną z rzeczy, które urzekły mnie przy pierwszej wizycie, były stare kościoły przerobione na puby, kluby, wystawy i biura. Szczególnie że sama pod koniec mojej religijnej kariery, potrafiłam przesiedzieć całe kazanie wyobrażając sobie jak zaaranżowałabym tą niesamowitą przestrzeń w apartamenty. Zupełnie nieświadoma, że Szkoci już to robią!

23. Cmentarze
Trudno było mi sobie wyobrazić leżenie na kocyku i czytanie książki czy umawianie się na spacer i ploteczki na cmentarzu. W Szkocji nie jest to nic specjalnie nadzwyczajnego: cmentarze (zwłaszcza te zabytkowe) często traktowane są tutaj jak parki i muszę przyznać, że bardzo lubię to luźniejsze (i przyjaźniejsze?) podejście do tematu śmierci i pochówku. Zwłaszcza że cmentarze to zazwyczaj najspokojniejsze i najcichsze tereny zielone w centrum Edynburga, a jeden taki mam po sąsiedzku.

24. Zamki i architektura jak z Harry'ego Pottera
Hogwart nie bez powodu ulokowany został gdzieś w Szkocji: zamków, uniwersytetów i prywatnych szkół wyglądających jak zamki jest tu pierdyliard, a i połowa Edynburga przywodzi na myśl poszczególne sceny z serii o Potterze. Magia na każdym rogu!


25. Przejezdni wiedzą więcej niż Szkoci
Są oczywiście wyjątki od tej reguły, ale wszyscy znani mi Szkoci twierdzą, że lokalnie znam Edynburg (i Szkocję) lepiej niż oni. Nie uważam jednak, żeby było to stricte szkocką przypadłością, bo podobne opinie słyszałam już od Krakusów. To przeprowadzka w nowe miejsce ze świadomego wyboru zobowiązuje do dłubania i eksplorowania, które lokalnych mieszkańców zazwyczaj nieszczególnie interesuje.

26. „Cunt” w Szkocji to nie to samo co „cunt” w Anglii
Dla nikogo kto mnie zna, nie jest tajemnicą, że mam w sobie sporo z prostaka i doceniam podwórkową łacinę. I dlatego właśnie w pełni pojmuję to szkockie (nad)używanie słowa „cunt” w wersji pieszczotliwej bądź przyjacielsko zgryźliwej. Mało kto się tu o to obrazi.

27. Zielone trawniki
Brytyjczycy mają obsesję na punkcie trawników. Tak, ze względu na klimat brytyjska zieleń jest z natury bardziej intensywna, ale te pięknie przystrzyżone trawniczki, to bynajmniej nie przypadek. O pielęgnacji trawników pisze się tutaj książki. Istnieją też trawnikowi specjaliści, którzy za niemałe pieniądze sprawią, że twój trawnik będzie lepszy od trawnika sąsiada. Coroczne przesadzanie trawników w parkach też jest popularną praktyką. Ale jak lubię patrzeć na te zielone trawniczki, tak nie pojmuję ładowania w to ciężkich pieniędzy – jest tyle innych pożytecznych inwestycji! 


28. Garderoba
Wszystkim chętnie opowiadam jak to z kolegą szliśmy sobie końcem marca w rozpiętych kurtkach na Artura ciesząc się pierwszym cieplejszym weekendem, podczas gdy w fontannie przed Parlamentem dzieci kąpały się w samych majtkach. Przegląd garderoby na ulicy już mnie nie dziwi: widok krótkich rękawków i zimowych czapek na przestrzeni dwóch metrów to norma. Przestały mnie też dziwić stroje wieczorowe typowe dla Szkockich pań: bez względu na pogodę prawie wszystkie mają na sobie mini (im krótsza tym lepsza), szpileczki (im wyższe i cieńsze tym lepsze), głęboki dekolt (im głębszy tym lepszy), mocny makijaż (koniecznie ze sztucznymi rzęsami) i pomarańczowy odcień skóry, a do domu zazwyczaj wracają na bosaka – o ile w ogóle są w stanie wracać o własnych siłach, ma się rozumieć.

29. Magiczne symbole
Nie każdy wie, że symbolem Szkocji (poza krzyżem św. Andrzeja) jest jednorożec i oset. Istnieje też czerwony lew stojący na dwóch nogach, ale że Anglia ma w swoim herbie trzy lwy, ten symbol lubię najmniej. Jednorożec kojarzy mi się z niepowtarzalną magią i tęczami, które często przyozdabiają Szkockie niebo, a oset, choć niby brzydki i kłujący, świetnie obrazuje to, co w życiu cenię sobie mocno: niebanalne (i nierzadko skryte) piękno. Mam nawet w planach sobie ten oset gdzieś niebawem, w imię tego niebanalnego piękna, wytatuować!